Czechy- Praga- Lucerna
>> środa, 18 listopada 2009
Z dnia 2 listopada 2009
Pocztówka z Pragi jakoś natchnęła mnie na wspominki. O tym mieście można pisać niemalże o wszystkim, bo potrafi zaskakiwać w każdym punkcie zwiedzania. Mi nie udało się być w Pradze dłużej jak kilka godzin, zawsze zwiedzałem ją w ekspresowym tempie. Ale prócz odwiedzania tradycyjnych miejsc turystycznych mój szlak powracał zawsze do Lucerny.
Pałac Lucerna to nic innego jak kompleks zabudowań niedaleko Placu Wacława. Został zbudowany z przeznaczeniem na stadion hokejowy, ale ostatecznie jest centrum kulturalno- handlowym.
Obecnie w środku znajduje się przepiękny pasaż handlowy. Piszę przepiękny, ponieważ zachwyca imponującymi wnętrzami i ozdobami architektonicznymi. Sercem Pałacu jest Wielka Sala mieszcząca się pod ziemią. Jest długa na 54 metry, szeroka na 25,5 metra, wysoka na 10 metrów i może pomieścić 4 tysiące ludzi. Odbywają się w niej koncerty wielu gwiazd muzyki, np. występowała tu Tina Turner czy Celine Dion. Niestety nie udało mi się być w tej sali, więc trudno mi sobie uzmysłowić jak coś tak dużego może być zlokalizowane w centrum pod kamienicą. Jest jeszcze jedna rzecz, która charakteryzuje te miejsce- rzeźba Davida Černý'ego, znanego czeskiego rzeźbiarza skandalisty, którego prace są prezentowane po to aby ludzi szokować. No i mamy tutaj Pomnik Świętego Wacława ujeżdżającego martwego konia. Wisi w centralnym miejscu holu galerii tuż nad głowami przechodzących ludzi. Na tle imponujących wnętrz wszystko wygląda naprawdę powalająco i zgodnie z założeniem- szokująco. Coś w tym jest, że będąc w Pradze zawsze muszę tutaj przyjść i obejrzeć tego właśnie wiszącego konia.
I jeszcze jedna rzecz w Pałacu Lucerna, która nie mogła umknąć mojej uwadze: Restauracja Jarmark. Bardzo dobre jedzenie w ciekawych wnętrzach i przede wszystkim po przystępnych cenach. Niestety doczytałem, że w dniu 25.09.2009 restauracja kończy swoją działalność i zostaje przejęta przez zupełnie innego restauratora. Pewnie wszystko zostanie zmienione. A szkoda, bo miejsce było szczególne ze względu na sposób zamawiania posiłków. Mianowicie klient sam sobie nakładał co i ile mu się podobało, zostało to zważone i zapisane na kwicie który był rozliczany przy wyjściu. Dzięki tem mogłem nałożyć sobie takie porcje jakie mi się podobały, jakie widziałem i nie było żadnych niespodzianek. I ten bar sałatkowy, ach... Pamiętam, że pierwszy raz w życiu właśnie w tej restauracji zasmakowały mi zapiekane brokuły. No cóż pozostało wspomnienie.
0 komentarze:
Prześlij komentarz