Poznań- Zielona Weranda
>> piątek, 22 stycznia 2010
Jeśli podążasz Szlakiem Petitka, tym razem przeniosę Cię w realne miejsce które odwiedziłem dokładnie tydzień temu. Miałem przyjemność oprowadzać przyjezdną rodzinkę po Poznaniu. Rzadko trafia mi się taka lekcja historii o swoim mieście, tym bardziej cieszę się, że sam mogłem pospacerować sobie wokół Starówki. Ale pogoda jak widać za oknem długim spacerom nie sprzyja, więc zakotwiczyliśmy na moment aby ogrzać się w jakimś sympatycznym miejscu. Padło na Zieloną Weranda na ul. Świętosławskiej.
Nie jest to moja ulubiona kawiarnia. Kiedyś właściwie taką miałem, ale teraz już rzadko bywam w takich miejscach. Nie mniej jednak Zielona Weranda kojarzy mi się zawsze z bardzo estetycznym ogródkiem otoczonym pięknymi zielonymi pnączami i stolikami ukrytymi wśród owej zieleni. Jednak zima nie sprzyja siedzeniu "na zewnątrz" i tym razem zasiedliśmy we wnętrzu kawiarni. Bardzo sympatyczne miejsce, dające wrażenie jakby ni to karczmy, ni to poddasza wiejskiej chaty ni to... po prostu werandy zatopionej gdzieś w sielskiej zapomnianej wiosce. Chociaż najbardziej dawało się odczuć atmosferę strychu ze starymi zapomnianymi meblami i aromatycznym zapachem unoszącym się w powietrzu. Niestety nie potrafię tego zapachu opisać, ale sprawiał, że człowiek czuł się jak u siebie, tak swojsko.
Ale wystrój wnętrza to jedno. Natomiast obsługa sprawia, że człowiekowi aż iskierka w oku pojawia się na widok tego co pojawia się na stole. Pięknie podana herbaty czy też kawa wręcz zachęca do tego aby zapomnieć na chwilę o codzienności i oddać się nutce aromatu płynącego z filiżanki. Niby nic szczególnego, a jednak. Ot przykład kawy po wiedeńsku z bitą śmietaną i oprószonej wiórkami czekolady oraz herbaty karmelowej z mleczkiem i syropem karmelowym (pokusa karmelu ogromna dla mnie).
2 komentarze:
No i narobiłeś apetytu >,<
Oj narobił, narobił...
Prześlij komentarz