Grzybowo- już nie ma dzikich plaż

>> środa, 18 listopada 2009

Z dnia 20 sierpnia 2009
Od jakiegoś czasu zmieniły mi się preferencje dotyczące miejsc pobytowych nad naszym morzem. Kiedyś odwiedzałem głośne i gwarne Mielno czy nieco mniej hałaśliwe Niechorze, a teraz poszukiwanie spokoju, ciszy i prawdziwego odpoczynku od zgiełku miasta. Wydawało mi się, że z żoną znaleźliśmy. Naszą mekką spokoju miało być Grzybowo- niewielka wieś położona tuż za granicami Kołobrzegu.

Właśnie wydawało mi się. Niegdyś mała wioska oddalona kilkaset metrów od morza. Domy mieszkalne pięknie wkomponowane w naturalny koloryt okolicznych pól i łąk. W pierwszej połowie XX wieku liczba mieszkańców nie przekraczała 500 mieszkańców, obecnie zamieszkuje 1350 osób. No właśnie sami mieszkańcy to nie wszystko. Jeśli tylko zrobi się prawdziwe lato, owe Grzybowo zamienia się w coś co przypomina rojące się stado pszczół.
W Grzybowie byłem pierwszy raz rok temu- nieco przed sezonem i w porze niezbyt zachęcającej do plażowania. Owe miejsce wydało mi się czymś idealnym na odpoczynek. Wraz z zachodem słońca, około godziny 22 wszystko zamierało i nastawała przenikliwa cisza przerywana dochodzącym z dala szumem fal. W ciągu dnia również życie toczyło się spokojnym rytmem. Fantastyczna osada, w której można znaleźć ukojenie w delektowaniu się skrawkiem niezmąconej nadmorskiej przyrody.

W tym roku nawet nie zastanawialiśmy się gdzie wybrać się na wakacje. Tymczasem okazało się, że ze spokojnej przedsezonowej wioski, Grzybowo robi się prawdziwym kurortem dla bogaczy. Pensjonaty i wille przesiąknięte przepychem powstają jak grzyby po deszczu. Ceny w licznych gastronomiach windowane ponad minimum przyzwoitości. Główna ulica Nadmorska zamienia się w szeroki pas spacerowy, gdzie ludzie już nie mieszczą się na wąskim półtorametrowym chodniku i balansują pomiędzy jeżdżącymi samochodami, skuterami i quadami. Idzie odczuć gwar, zwłaszcza w porze weekendów, kiedy liczba odwiedzających podwaja się. Plaża to już nie pustkowie piasku, a lunapark pełen kolorowych parawanów, kocy, mini namiotów i wszelkiego rodzaju sprzętu dmuchanego. Zaczyna się walka o najlepsze miejsce do leżenia. Tylko dzięki temu, że plaża jest bardzo szeroka, można sobie znaleźć własne parę metrów, ale nie ma co liczyć na prywatność. Ludzie dotrą wszędzie. Już zaczynam wątpić czy nad naszym Bałtykiem są jeszcze puste, dzikie plaże, gdzie obecność gatunku ludzkiego jest rzadkością. Nie powiem- odpocząłem od codzienności, od pracy, obowiązków, ale nieco zawiodłem się tym co było nieporównywalne ze spokojem minionego roku. 

Ale skłamałbym, gdybym napisał, że plaża nie pustoszeje. No prawie. Wybrałem się na nią o godzinie 5 rano. Zupełnie inaczej niż w ciągu dnia. Było morze, piasek, ja i w oddali blask świateł z Kołobrzegu, jakiś pan przyszedł łowić ryby na wędkę oraz służba porządkowa opróżniała kosze na śmieci. Nade mną latało kilka mew i słychać tylko łagodną toń morza- spokojnego niczym jezioro. Ja jednak przyszedłem tam rano aby obejrzeć wschód słońca. Niestety nie udało się. Poprzedzający bezchmurny wieczór przeistoczył się w zachmurzony poranek. Ale może to jedyny już dziś czas kiedy można odnaleźć namiastkę dawnych dzikich plaż. Właśnie takich jak poniżej na zdjęciach- niestety już tylko o wczesnym poranku.



0 komentarze:

  © Free Blogger Templates Autumn Leaves by Ourblogtemplates.com 2008

Back to TOP